wtorek, 29 kwietnia 2014

Co wie nawet dziecko, a nie wiedzą polscy biskupi!

- Naprawdę potrzebujecie watykańskiego kardynała, żeby odpowiedział na to pytanie – powiedział do dziennikarzy LifeSiteNews kard. Francis Arinze. I dodał, że odpowiedź na to pytanie zna nawet dziecko.

- Czy to naprawdę jest trudne pytanie? – zastanawiał się kardynał Arinze. I dodawał, że jeśli ktoś ma wątpliwości w tej sprawie powinien udać się do szkoły i zapytać o to dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii.

- Wyjaśnij im problem – mówił kardynał. - One zapytają: co to jest aborcja? A ty odpowiadając nie używaj eufemizmów, ale powiedz im, że jest to zabicie dziecka przed narodzinami w łonie matki. A potem zadaj im pytanie, czy osoba, która wspiera zabijanie takich dzieci może przystępować do Komunii? - mówił kardynał. Odpowiedź może być tylko jedna, i taka też – gdy pewien proboszcz zadał takie pytanie – była. - Nie, nie może – krzyczały dzieci w jednej ze szkół. - Te dzieci nie studiowały teologii dogmatycznej na Katolickim Uniwersytecie Ameryki ani na Gregoarianie w Rzymie, ale wiedziały, że zabijanie nienarodzonych jest złe – dodał kardynał.

Szkoda tylko, że to, co jest jasne i oczywiste dla pierwszokomunijnych dzieci, nie jest takie dla hierarchów polskiego Kościoła. Na razie bowiem politycy, a mówię o tych, którzy określają się mianem katolików, którzy opowiedzieli się za zabijaniem niepełnospranych dzieci, i których głosami odrzucono ustawy całkowicie zakazujące zabijania i zabijania dzieci niepełnosprawnych, nadal mają się świetnie. Prezydent Bronisław Komorowski, który otwarcie zapowiedział, że jeśli nawet Sejm przyjmie ustawę zakazując aborcji eugenicznej to on ją zawetuje, też nie ma najmniejszych problemów z przyjmowaniem Komunii... A przecież dla każdego, nawet bez studiów teologicznych, jest chyba oczywiste, że zabijanie jest złe... Tyle, że w Polsce nic z tego nie wynika.


„Traktujmy zło jak zło”. Kardynał o komunii dla proaborcyjnych polityków!

Kapłani powinni zdecydowanie odmawiać Komunii Świętej politykom, którzy wspierają aborcję – podkreśla kard. Christian Tumi, emerytowany arcybiskup Douala w Kamerunie.

- Aborcja jest zbrodnią. Tak, zbrodnią. To jest naprawdę morderstwo. Nie ma co do tego wątpliwości – podkreśla kardynał. I właśnie dlatego trzeba odmawiać komunii politykom wspierającym zbrodnie. - Trzeba traktować zło jak zło – podkreślał hierarcha. - Jeśli ktoś tkwi w grzechu cięzkim nie może przyjąć Komunii – dodał.


Hierarcha zaznaczył też, że zasada ta nie jest bronią przeciwko proaborcyjnym politykom, ale zastosowaniem jasnego nauczania Kościoła w praktyce. - Jeśli nie spełniasz warunków, to nie Kościół ci odmawia Komunii, ale ty sam jej sobie odmawiasz – zaznaczył kard. Tumi. I dodał, ze jeśli sprawa jest publiczna, polityk otwarcie opowiada się i wspiera zbrodnię, to on jako kapłan i każdy inny duchowny ma obowiązek odmówić mu Eucharystii. 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Iran też wymiera! Polityki antynatalistyczne przynoszą dramatyczne skutki

Parlament Iranu zastanawia się nad całkowitym zakazem sterylizacji jako metodą nad podniesienie spadającej dzietności narodu. Politycy chcą także ograniczyć dostępność aborcji i antykoncepcji.

- Jeśli tak dalej pójdzie, to w krótki czasie staniemy się krajem ludzi starszych – ostrzegał jeszcze w październiku ajatollah Ali Khamenei. - Dlaczego niektóre pary preferują posiadanie jednego czy dwójki dzieci? Dlaczego mężczyźni i kobiety stosują różne środki, żeby uniknąć posiadania dzieci? Nie jesteśmy krajem na 75 milionów ludzi, ale takim, który spokojnie może pomieścić 150 milionów, jeśli nie więcej – uzupełniał.

I nie były to tylko narzekania duchownego, ale zasygnalizowanie całkiem realnego problemu. Wskaźniki dzietności dramatycznie spadły w Iranie, i to w ciągu zaledwie jednego pokolenia. W 1980 roku przeciętna Iranka rodziła 7 dzieci, obecnie wskaźnik ten wynosi 1.9 dziecka. Co więcej 80 procent mężatek stosuje antykoncepcję (to najwyższy wskaźnik na całym Bliskim Wschodzie).


Przyczyną tego spadku była antynatalistyczna polityka szyickich władz. Te ostatnie, choć po przejęciu władzy w roku 1979 zniosły zapisy Szaha Mohammada Rezy, który wprowadził wszystkie procedury planowania rodziny do Iranu, to nigdy nie zakazały antykoncepcji. Po wojnie z Irakiem zaczęły one wspierać duże rodziny, ale bardzo szybko – gdy działania te przyniosły skutki – wycofały się z tych programów, a nawet wprowadziły nowe rozwiązania prawne, które miały wywierać presję na kobiety, by te nie rodziły więcej niż trójki dzieci. Władze zniosły większość prawnych udogodnień dla dużych rodzin i zaczęły coraz ostrzej promować małodzietność. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Irański przyrost naturalny spadł dramatycznie, i teraz próbuje się go odbudowywać, choćby przez promowany zakaz sterylizacji czy ograniczenia w dostępności aborcji i antykoncepcji.  

piątek, 18 kwietnia 2014

„Skrócenie procesu umierania”. Belgijscy lekarze chcą likwidować pacjentów bez ich zgody!

„Skrócenie procesu umierania” - to nowy eufemizm, którym belgijscy eutanaziści zaczęli określać procedurę podawania śmiercionośnych zastrzyków pacjentom w stanie krytycznym. Procedura ta, zadaniem belgijskich lekarzy, nie powinna przy tym – i to wyjaśnione jest zupełnie wprost – wymagać świadomej zgody pacjenta.

Stanowisko takie znaleźć można w oświadczeniu dotyczącym zakończenia intensywnej opieki medycznej wydanym przez Belgijskie Stowarzyszenie Intensywnej OpiekiMedycznej zamieszczonym w „Journal of Medical Care”. I właśnie z tego tekstu można wyczytać, jeśli przebić się przez urzędniczo-medyczną nowomowę, zgodę na to, by w imię skracania cierpienia (którego unikanie ma być głównym zadaniem lekarzy) możliwe było podawanie zastrzyków kończących życie także pacjentom, którzy nigdy nie wyrazili na to zgody, i którzy nie są w stanie wyrazić jej obecnie.

W oświadczeniu tym zupełnie wprost sformułowana jest opinia, że „skrócenie procesu umierania za pomocą podania środków przeciwbólowych w dawkowaniu wyższym niż konieczne do zatrzymania cierpienia, jest nie tylko akceptowalne, ale wręcz w wielu przypadkach pożądane”. Procedura taka, co też mocno podkreślają lekarze, może być wskazana nie tylko wówczas, gdy chory odczuwa realny dyskomfort czy ból, ale także wówczas, gdy „może to poprawić jakość umierania”. „Takie podejście może również pomóc rodzinie towarzyszyć choremu w procesie umierania” - zapewniają belgijscy lekarze.

W ten sposób sformułowana została opinia, że zabicie pacjenta jest nie tylko moralne, ale wręcz może zostać uznane za medycznie wskazane i konieczne, a także może odbywać się z korzyścią dla rodziny. Oczywiście w oświadczeniu znajduje się także odpowiedni punkt, w którym podkreślone zostało, że zabicie pacjenta nie powinno być traktowane jako jego zabicie, ale jako „humanitarny akt towarzyszenia pacjentowi w jego umieraniu”.


Zapewnienia, że decyzje o zabiciu pacjenta powinny być podejmowane przez grupy eksperckie, złożone nie tylko z lekarzy, a także, że rodzina powinna być informowana o całej procedurze, a nawet uczestniczyć w procesie podejmowania decyzji, nie powinna przesłaniać bolesnej prawdy o tym, że na naszych oczach część środowiska medycznego (oświadczenie nie jest bowiem napisane przez bioetyków, a przez praktykujących lekarzy) zapewnia, że zabijanie pacjentów może zostać uznane za cel lekarzy... I nie tylko usprawiedliwione, ale uznane za część opieki medycznej.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rzeź staruszków w Szwajcarii!

Trzy tysiące osób zostaje zamordowanych – na własne życzenie – w Szwajcarii. Najczęstszym powodem jest „zmęczenie życiem”, które – w formie depresji – dopada coraz większą liczbę osób starszych w całej Europie.




Te dane, jakie przytacza amerykański bioetyk Wesley J. Smith, robią wrażenie. A zrobią jeszcze większe, gdy uświadomimy sobie, że oznacza to, iż dziennie w klinikach wspomaganego samobójstwa zabija się dziesięcioro pacjentów. Proceder ten ładnie nazywa się eutanazją, czy procedurą leczniczą, ale jego jedynym celem jest zabicie człowieka. Uczciwiej byłoby więc mówić o tym, że kliniki Dignitas to zwyczajne mordownie, a pracujący w nich specjaliści to zabójcy. Tyle, że my w Europie wypracowaliśmy już skuteczne metody maskowania prawdy o tym, co się dzieje, okłamywania samych sobie i przekonywania, że mordowanie pacentów przez lekarzy to postęp. I nie dotyczy to tylko Szwajcarii.  

Krew z rąk można zmyć. I pójść za życiem!

Wbrew temu, co przed laty twierdzili nihiliści w „Biesach” Fiodora Dostojewskiego uczestnictwo w zabójstwie nie skazuje nas na zawsze na uczestnictwo w zbrodni. Zawsze istnieje możliwość wyjście na wolność. A najlepszym na to dowodem jest posługiwanie Abby Johnson, która pozwala odnaleźć wyzwolenie z uczestnictwa w zbrodni zabijania niewinnych byłym pracownikom potężnego przemysłu aborcyjnego.

Ona sama przez lata pracowała w Planned Parenthood, a gdy zaczęła się jej droga do nawrócenia (dzięki modlitwie ludzi przed klinikami aborcyjnymi) najbardziej obawiała się tego dokąd trafi i czy będzie miała się gdzie podziać. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy ją przyjęli i pomogli wygrać z Planned Parenthood. Teraz ona sama – po odnalezieniu domu w Kościele katolickim – pomaga innym. Jej organizacja „And Then There Were None” w ciągu dwóch lat pomogła wydostać się z sieci zbrodni już 101 pracownikom przemysłu aborcyjnego.

I są wśród tych ludzi historie naprawdę niesamowite. Jedną z ocalonych jest kobieta, która pracowała w krwawej klinice doktora Gosnella. I choć teraz siedzi w więzieniu, to już zaczęła doprowadzać swoje życie do porządku i zawierzać się miłości Chrystusa. Inne panie pracowały w klinice aborcyjnej w Houston, a teraz robią wszystko, by doprowadzić do jej zamknięcia i uratowania setek, a może tysięcy dzieci.


Takie historie mogą się zdarzyć również w Polsce. Trzeba nam tylko więcej zaangażowania, modlitwy, rozsyłania maili. W Polsce także są lekarze i położne, a także politycy i działacze pozarządkowi, którzy uczestniczą w wielkim przemyśle aborcyjnym (czy zapłodnienia in vitro). I oni także mają szansę, żeby opuścić ten przemysł. Trzeba im tylko pomóc. Nasza modlitwa, post, duszpasterskie i ewangelizacyjne zaangażowanie to jedyna szansa dla nich. Szansa nie tylko dla lekarzy czy decydentów, ale także dla Magdaleny Środy, Wandy Nowickiej czy Janusza Palikota. Ich także trzeba wyzwolić ze zła. Oni także mają szansę. Ich, i wielu innych, wolność zależy od naszej modlitwy i ofiarności.

niedziela, 13 kwietnia 2014

„Adapt or die”. Siła argumenty z równi pochyłej!

Argument z równi pochyłej jest oczywiście najsłabszym z argumentów w debacie nad eutanazją i jej dopuszczalnością, ale gdy czyta się kolejne doniesienia o kolejnych ofiarach, to trudno do niego nie wrócić. Ostatnio brytyjskie media poinformowały o nauczycielce sztuki, która popełniła wspomagane samobójstwo w szwajcarskiej klinice Dignitas, bo... „miała dość walki ze współczesnym stylem życia”.

Kobieta, którą mediach przestawiano wyłącznie za pomocą imienia Anne, jak wyjaśniła w wywiadzie dla „Sunday Times” była zaniepokojona dehumanizacją i komercjalizacją życia, odczuwała, że media społecznościowe i komputery niszczą relacje międzyludzkie, a także była zmartwiona tym zanieczyszczeniem powietrza i przeludnienie w miastach. - Mówią zaadaptuj się lub giń. W moim wieku czułam, że nie mogę się zaadoptować, bowiem nowa era nie jest tą, do rozumienia której zostałam wychowana. Widzę jak wszyscy idą na skróty. Cała rzeczywistość w starym stylu przestaje istnieć – opowiadała kobieta w wywiadzie.

I właśnie dlatego wybrała drogę na skróty do śmierci, zgłaszając się do Society for Old Age Rational Suicide (Soars), której założyciel pomógł jej załatwić własną śmierć w klinikach Dignitas. I aż trudno komentować tej wybór. Jedno jednak nie ulega wątpliwości: pani Anne jest nieodrodną córką kultury współczesnej, którą tak mocno potępia. Jej wybór jest drogą na skróty, ucieczką od odpowiedzialnością i dowodem na to, że współczesna kultura, którą – słusznie – tak bardzo krytykuje nie jest w stanie ukształtować herosów, a jedynie tchórzy, którzy uciekają przed cierpieniem, bólem, zaangażowaniem, którzy nawet w umieraniu wybierają drogę na skróty.


Historia ta boleśnie uświadamia również, że eutanazja staje się już całkowicie akceptowalnym wyborem. Wyborem, który możemy podejmować z każdego powodu, a także wyborem (o tym być może później), który mogą za nas podejmować inni.

sobota, 12 kwietnia 2014

Franciszek, aborcja i kultura wykluczenia

Franciszek, tak jak wszyscy jego poprzednicy, jest zdecydowanym obrońcą życia. Aborcja jest dla niego tym samym, czym była dla bł. Jana Pawła II czy Benedykta XVI, zbrodnią (on sam mówi o niej – za Soborem Watykańskim II – jako o „haniebnym przestępstwie”). A jednak widać u niego pewne przesunięcie akcentów argumentacyjnych. Obecny papież kładzie - w argumentacji - raczej nacisk na afirmację, przyjęcie każdego i odrzucenie utylitarnej ekskluzywności społecznej niż na fundamentalną wartość życia.

Doskonale widać to w kolejnych (a było już ich całkiem sporo) jasnych potępieniach aborcji. „Jedno z największych niebezpieczeństw, na jakie narażona jest nasza epoka, to rozdział między ekonomią a moralnością; między możliwościami, jakie oferuje rynek wyposażony we wszelkie nowości technologiczne, a podstawowymi normami etycznymi natury ludzkiej, coraz bardziej pomijanej – mówił Papież. – Trzeba zatem potwierdzić jak najbardziej zdecydowany sprzeciw wobec wszelkich bezpośrednich zamachów na życie, zwłaszcza niewinne i bezbronne, a przecież nienarodzone dziecko w łonie matki jest niewinne z samej definicji. Przypomnijmy słowa Soboru Watykańskiego II: «Życie należy chronić z największą troską od samego poczęcia; aborcja i dzieciobójstwo są haniebnymi przestępstwami» (Gaudium et spes, 51)” - mówił wczoraj papież do włoskich obrońców życia.

W „Evangelii gaudium” rzecz jest ujęta jeszcze mocniej. „Nie powinno się oczekiwać, że Kościół zmieni swoją postawę w tej kwestii. Chcę być całkowicie uczciwy w tym względzie. To nie jest problem poddany zamierzonym reformom lub «modernizacji»” - napisał Ojciec święty i dodał, że trudno w ogóle zabijanie niewinnych uznawać za „postęp”. „Nie jest żadnym postępem rozwiązywanie problemów przez eliminację ludzkiego życia” - napisał Ojciec święty. W dokumencie tym znalazło się także ostre potępienie prób ośmieszenia tego elementu doktryny Kościoła. „Aby lekceważąco ośmieszyć podejmowaną przez Kościół obronę życia nienarodzonych, często przedstawia się jego postawę jako coś ideologicznego, obskuranckiego i konserwatywnego. A przecież obrona rodzącego się życia jest ściśle związana z obroną jakiegokolwiek prawa człowieka. Zakłada ona przekonanie, że każda ludzka istota jest zawsze święta i nienaruszalna w jakiejkolwiek sytuacji i w każdej fazie swego rozwoju. Jest celem samym w sobie, i nigdy nie jest środkiem do rozwiązania innych trudności. Jeśli obalimy to przekonanie, nie ma solidnych i trwałych fundamentów do obrony praw człowieka, które byłyby zawsze uzależnione od korzyści zmieniających się rządów. Sam rozum wystarczy, aby uznać nienaruszalną wartość każdego ludzkiego życia, ale jeśli spojrzymy na nie w świetle wiary, «wszelki gwałt zadany osobistej godności istoty ludzkiej wzywa o pomstę przed obliczem Bożym i jest Obrazą Stwórcy człowieka»” - napisał Ojciec Święty.

Zmiana akcentów jest jeszcze lepiej widoczna, gdy uświadomimy sobie, że papież te słowa zawiera w rozdziale poświęconym wykluczeniu ubogich. Zabijanie nienarodzonych jest zatem interpretowane przez Ojca świętego, jako element kultury materializmu praktycznego, który wszystko i wszystkich przelicza na pieniądze i wartości materialne, na środki finansowe. W takiej kulturze nie ma miejsca dla dziecka, dla starca, dla niepełnosprawnego, alkoholika, dla każdego, kto nie przynosi bezpośrednich zysków. Tyle, że kultura taka zawsze prowadzi do nowych form barnarzyństwa. Tam bowiem, gdzie nie ma świadomości, że wartości drugiego człowieka nie stanowi jego bogactwo czy utylitarna użyteczność, gdzie znaczenie społeczne przelicza się na pieniądze, tam ostatecznie można innego człowieka (czy będzie on nienarodzony czy niepełnosprawny, nie ma w istocie znaczenia) zabić, albo odmówić mu przyjęcia do społeczności, wykluczając go z prawa do życia.


To spojrzenie nie jest w najmniejszym stopniu sprzeczne z tym, co mówili poprzednicy Franciszka. Bł. Jan Paweł II i Benedykt XVI stawiali nacisk na antropologiczne i dogmatyczne przyczyny sprzeciwu wobec aborcji (czy innych form niszczenia życia ludzkiego), a Franciszek spogląda na tę sprawę z punktu widzenia społeczeństwa, ekonomii i budowania kultury gościnności, obrony kruchości i komunii. Oba te spojrzenia są nam potrzebne, ale – o czym też nie sposób zapomnieć – oba potrzebują siebie wzajemnie. I oba stanowią zobowiązanie dla każdego z nas,