- Ellaone nie ma
działania wczesnoporonnego – zapewniają kolejni eksperci. A za nimi tę bzdurę
(tak to trzeba nazwać) powtarzają rozpalone celebrytki (celebryci też, bo jak
słusznie wskazała Agata Puścikowska jedyną grupą, która na tych tabletkach
skorzysta będą faceci – ja bym dodał rozpustni faceci) i politycy. Problem
polega tylko na tym, że aby sfalsyfikować tę tezę nie trzeba być lekarzem, a
wystarczy jedynie minimalna znajomość kobiecego cyklu. Tej jednak antykopcjoniści
są pozbawieni, choć wciąż opowiadają o konieczności edukacji seksualnej. Dla
nich więc krótka lekcja kobiecej płodności.
Drogie Oświecone Panie i
Drodzy Oświeceni Panowie. Otóż gdyby było tak, jak opowiadają eksperci, że
pigułka Ellaone działa tylko zatrzymując czy opóźniając owulację, to byłaby ona
wysoce nieskuteczna. A powód jest niezmiernie prosty, otóż kobieta może zajść w
ciążę nie tylko, gdy stosunek odbył się krótko przed owulacją (wtedy
rzeczywiście pigułka opóźnia ją), ale z również w trakcie owulacji, i kilka dni
po niej. Mechanizm zatrzymania owulacji nie może więc być przyczyną „zapobiegania
ciąży” w obu ostatnich przypadkach. A jeśli nie działa wtedy zatrzymanie
owulacji, bo do niej doszło, przed – jak to ładnie określają „eksperci” – „niezabezpieczonym
stosunkiem”, to jej opóźnienie nic nie da, bo już jest po zawodach. I co wtedy?
Odpowiedź jest prosta, i jeszcze kilka lat temu można ją było przeczytać w
polskich ulotkach, ale ostatnio informacja ta znikła (choć, jeśli chwilę
poszukać, to błyskawicznie można ją znaleźć na stronach angielskojęzycznych).
Otóż w takiej sytuacji działa mechanizm, który przeciwdziała zagnieżdżeniu się
zarodka w wyściółce macicy. A to oznacza, że poczęte już dziecko zostaje
usunięte z organizmu matki i w ten sposób zabite.
Na rynku polskim tę
informację raczej się ukrywa. A powód jest niezmiernie prosty. Otóż po pierwsze
pigułki wczesnoporonne w Polsce, zdaniem choćby prof. Andrzej Zolla, przy
obecnie obowiązującym prawie powinny być zakazane w ogóle, bowiem nasz system
chroni życie od poczęcia. Drugi powód jest równie oczywisty. Większość Polaków
niechętnie podchodzi do aborcji, jasne powiedzenie, że ellaone jest pigułką
śmierci raczej nie przyczyniłoby się do jej szczególnej popularności. Jeśli
więc nie chce się problemów to lepiej ukryć fakty. A jako że nasi jaśnie
oświeceni postępowcy o ludzkiej płodności wiedzy nie mają (bo nauczono ich
jedynie brać pigułki, ewentualnie wciągać na siebie gumowe skafanderki), to można
im ściemniać do woli. Jedynym problemem są wredni katole, którzy nie tylko
znają się na płodności, ale do tego umieją czytać ze zrozumienie. Ale ich
zawsze można próbować zakrzyczeć. I to się właśnie dzieje.