Franciszek, tak jak
wszyscy jego poprzednicy, jest zdecydowanym obrońcą życia. Aborcja
jest dla niego tym samym, czym była dla bł. Jana Pawła II czy
Benedykta XVI, zbrodnią (on sam mówi o niej – za Soborem
Watykańskim II – jako o „haniebnym przestępstwie”). A jednak
widać u niego pewne przesunięcie akcentów argumentacyjnych. Obecny
papież kładzie - w argumentacji - raczej nacisk na afirmację, przyjęcie każdego i
odrzucenie utylitarnej ekskluzywności społecznej niż na
fundamentalną wartość życia.
Doskonale widać to w
kolejnych (a było już ich całkiem sporo) jasnych potępieniach
aborcji. „Jedno z największych niebezpieczeństw, na jakie
narażona jest nasza epoka, to rozdział między ekonomią a
moralnością; między możliwościami, jakie oferuje rynek
wyposażony we wszelkie nowości technologiczne, a podstawowymi
normami etycznymi natury ludzkiej, coraz bardziej pomijanej – mówił
Papież. – Trzeba zatem potwierdzić jak najbardziej zdecydowany
sprzeciw wobec wszelkich bezpośrednich zamachów na życie,
zwłaszcza niewinne i bezbronne, a przecież nienarodzone dziecko w
łonie matki jest niewinne z samej definicji. Przypomnijmy słowa
Soboru Watykańskiego II: «Życie należy chronić z największą
troską od samego poczęcia; aborcja i dzieciobójstwo są haniebnymi
przestępstwami» (Gaudium et spes, 51)” - mówił wczoraj papież
do włoskich obrońców życia.
W „Evangelii gaudium”
rzecz jest ujęta jeszcze mocniej. „Nie
powinno się oczekiwać, że Kościół zmieni swoją postawę w tej
kwestii. Chcę być całkowicie uczciwy w tym względzie. To nie jest
problem poddany zamierzonym reformom lub «modernizacji»” -
napisał Ojciec święty i dodał, że trudno w ogóle zabijanie
niewinnych uznawać za „postęp”. „Nie jest żadnym postępem
rozwiązywanie problemów przez eliminację ludzkiego życia” -
napisał Ojciec święty. W dokumencie tym znalazło się także
ostre potępienie prób ośmieszenia tego elementu doktryny Kościoła.
„Aby lekceważąco ośmieszyć podejmowaną przez Kościół obronę
życia nienarodzonych, często przedstawia się jego postawę jako
coś ideologicznego, obskuranckiego i konserwatywnego. A przecież
obrona rodzącego się życia jest ściśle związana z obroną
jakiegokolwiek prawa człowieka. Zakłada ona przekonanie, że każda
ludzka istota jest zawsze święta i nienaruszalna w jakiejkolwiek
sytuacji i w każdej fazie swego rozwoju. Jest celem samym w sobie, i
nigdy nie jest środkiem do rozwiązania innych trudności. Jeśli
obalimy to przekonanie, nie ma solidnych i trwałych fundamentów do
obrony praw człowieka, które byłyby zawsze uzależnione od
korzyści zmieniających się rządów. Sam rozum wystarczy, aby
uznać nienaruszalną wartość każdego ludzkiego życia, ale jeśli
spojrzymy na nie w świetle wiary, «wszelki gwałt zadany osobistej
godności istoty ludzkiej wzywa o pomstę przed obliczem Bożym i
jest Obrazą Stwórcy człowieka»”
- napisał Ojciec Święty.
Zmiana
akcentów jest jeszcze lepiej widoczna, gdy uświadomimy sobie, że
papież te słowa zawiera w rozdziale poświęconym wykluczeniu
ubogich. Zabijanie nienarodzonych jest zatem interpretowane przez
Ojca świętego, jako element kultury materializmu praktycznego,
który wszystko i wszystkich przelicza na pieniądze i wartości
materialne, na środki finansowe. W takiej kulturze nie ma miejsca
dla dziecka, dla starca, dla niepełnosprawnego, alkoholika, dla
każdego, kto nie przynosi bezpośrednich zysków. Tyle, że kultura
taka zawsze prowadzi do nowych form barnarzyństwa. Tam bowiem, gdzie
nie ma świadomości, że wartości drugiego człowieka nie stanowi
jego bogactwo czy utylitarna użyteczność, gdzie znaczenie
społeczne przelicza się na pieniądze, tam ostatecznie można
innego człowieka (czy będzie on nienarodzony czy niepełnosprawny,
nie ma w istocie znaczenia) zabić, albo odmówić mu przyjęcia do
społeczności, wykluczając go z prawa do życia.
To
spojrzenie nie jest w najmniejszym stopniu sprzeczne z tym, co mówili
poprzednicy Franciszka. Bł. Jan Paweł II i Benedykt XVI stawiali
nacisk na antropologiczne i dogmatyczne przyczyny sprzeciwu wobec
aborcji (czy innych form niszczenia życia ludzkiego), a Franciszek
spogląda na tę sprawę z punktu widzenia społeczeństwa, ekonomii
i budowania kultury gościnności, obrony kruchości i komunii. Oba
te spojrzenia są nam potrzebne, ale – o czym też nie sposób
zapomnieć – oba potrzebują siebie wzajemnie. I oba stanowią
zobowiązanie dla każdego z nas,